10milionów 10milionów
132
BLOG

Słowo od naczelnego: Wyciągnijmy wnioski z historii

10milionów 10milionów Polityka Obserwuj notkę 0

Kiedy w zeszłotygodniowym Słowie od naczelnego pisałem o tym jak niewiele uwagi w polskich mediach i polityce poświęca się wydarzeniom na Ukrainie nie spodziewałem się, że w ciągu zaledwie tygodnia sytuacja obróci się o 180 stopni. Z informacyjnej ciekawostki protest kilkudziesięciu tysięcy ludzi w Kijowie stał się jednym z głównych tematów dyskusji publicznej. To dobrze, że w porę dostrzegliśmy wagę tego problemu. Oby podobnie było w sferze konsekwencji jakie zarówno dla nas jak i dla samych Ukraińców może on zrodzić.

O tych z kolei rozpisują się już niemal wszyscy. Analitycy, blogerzy czy politycy. Nie brakuje głosów negujących konieczność zabrania przez Polskę głosu w tej sprawie. To właśnie im chciałbym poświęcić dzisiejszy wpis.

Znaczna część komentatorów, głównie prawicowych zwraca uwagę na fakt, iż ewentualne wejście Ukrainy do Unii Europejskiej zaowocowałoby nie tylko załamaniem tamtejszej gospodarki, skostniałej i nie przystosowanej do rywalizacji z gospodarkami zachodnimi, ale także negatywnymi konsekwencjami dla Polski, głównie przeniesieniem środka ciężkości produkcji na wschód, gdzie ewentualne koszty byłyby jeszcze niższe niż u nas, a także koniecznością dzielenia się dopłatami unijnymi z wielkim i ekonomicznie zapóźnionym sąsiadem. Cóż. Pragnę jedynie zwrócić uwagę, że w chwili obecnej przedmiotem debaty nie jest członkostwo Ukrainy w Unii, a podpisanie traktatu stowarzyszeniowego, polegającego na przyjęciu przez Kijów unijnego prawa, liberalizacji handlu oraz otwarcia możliwości inwestycji. To dopiero pierwszy krok z wielu na drodze do integracji Ukrainy z zachodem. Gdybym miał odwoływać się do polskiej historii, aby wyznaczyć miejsce w którym obecnie znajduje ten kraj byłby to odpowiednik naszychlat 90.

Stawiając takie a nie inne warunki Janukowyczowi w kwestii podpisania umowy stowarzyszeniowej, które okazały się dalece niewystarczające wobec sytuacji geopolitycznej Kijowa, dyplomacja unijna zawaliła sprawę. Dała tym samym dowód na to jak blade pojęcie urzędnicy w Brukseli mają o tym jak wygląda polityka w naszej części Starego Kontynentu. Jednak wydarzenia z Majdanu Niepodległości dowodzą temu jak silne są na Ukrainie tendencje prozachodnie. Jest to kapitał, który należy wykorzystać, ale przede wszystkim nie można go bagatelizować. W taki oto sposób przed polską dyplomacją otwiera się możliwość na realne ukształtowanie polityki wschodniej Unii, które jak przypomnę było naszą główną ambicją w momencie naszej akcesji do struktur europejskich. Mieliśmy być pomostempomiędzy szeroko rozumianym zachodem a Europą Wschodnią. Trudno jest mi wyobrazić sobie lepszą okazję ku temu, by w końcu tą wyraźnie zapomnianą ambicję z przeszłości zacząć wypełniać. To także szansa dla nas, by pokazać, że w kwestii polityki wschodniej Wspólnoty nie jesteśmy przedmiotem a podmiotem i to mającym na nią realny wpływ. Czas dorosnąć i dostrzec, że polityki zagranicznej nie prowadzi się na twitterze, a w na dyplomatycznych szczytach oraz w stolicach największych europejskich graczy. Czas zacząć skupiać wokół siebie państwa regionu, dla których to gdzie zostanie wyznaczona granica między strefami wpływów pomiędzy wschodem a zachodem jest kwestią narodowego interesu. Jeżeli prześpimy ten moment znaczyć to będzie faktyczną klęskę naszej polityki wschodniej. Kłania się tutaj historyczny rok 1921 i jego rozciągnięte w niemal dwóch dziesięcioleciach konsekwencje.

Stanowczo nie zgadzam się także z opiniami, że w naszym szeroko pojętym interesie nie leży Ukraina w Unii Europejskiej a Ukraina w NATO jako gwarant naszego bezpieczeństwa. Tego typu wybiórcze traktowanie polityki międzynarodowej jest wybitnie naiwne. Po pierwsze nasza pozycja w NATO jest jeszcze słabsza aniżeli w Unii. Ilustrował to doskonale przykład Gruzji oraz jej starań o członkostwo w Sojuszu. Po drugie NATO nie jest dziś stuprocentowo pewnym gwarantem naszego bezpieczeństwa a co dopiero Ukrainy. Aby w ogóle żywić nadzieję na przyszłość, że kiedyś Pakt Północnoatlantycki faktycznie powiększy się o Ukrainę, Gruzję, a nawet Rosję (jak swego czasu marzył były prezydent Kwaśniewski) należy najpierw związać gospodarczo te kraje z Europą. Poza tym tematu Ukrainy w NATO nie będzie jeszcze przez jakieś najbliższe 20 lat, dopóki nie wygasną przedłużone niedawno umowy na dzierżawę portów na Krymie przez rosyjską Flotę Czarnomorską. Biorąc pod uwagę tempo w jakim obecnie rozwija się sytuacja w Europie Wschodniej, która coraz bardziej zaczyna przypominać libretto operetek za 20 lat już zgoła inne problemy mogą zaprzątać nam głowy.

Podsumowując. Kwestia integracji Ukrainy ze strukturami zachodnimi, którymi w tym wypadku jest Unia Europejska powinna być naszym absolutnym priorytetem jeżeli faktycznie zamierzamy w dalszym ciągu prowadzić naszą politykę wschodnią w takim kształcie jak uparcie głosimy. To także test dla nas i dla naszego państwa, który zadecyduje o roli i pozycji jaką będziemy mieli w samej Wspólnocie. Zwłaszcza w obliczu konsekwencji jakie wydarzenia w Kijowie mogą mieć, np. dla Białorusi, co ponownie wiążę się z całą naszą konstrukcją polityki wschodniej.

Mnie osobiście także rażą i irytują czarno-czerwone flagi na Majdanie Niepodległości oraz rola jaką w całym stronnictwie prozachodnim odgrywa banderowska Svoboda. Nie przeceniałbym jednak zbytnio poparcia jakie ma to skrajne ugrupowanie w kontekście całej Ukrainy, którą naprawdę trudno za państwo całościowo odwołujące się do spuścizny UPA. Niemniej jednak w tym jednym wypadku mamy interesy, które się pokrywają, a w wielkiej polityce te liczą się najbardziej. Nie ma w niej miejsca dla sentymentów. Pokazał to wybitnie antykomunistyczny Churchill, który w czerwcu 1941 roku - jak sam mówił - sprzymierzył się z diabłem, by pokonać Hitlera, pokazał to także Piłsudski opierając swoją wizję odzyskania niepodległości o taktyczny sojusz z blokiem Państw Centralnych, z których Niemcy i Austro-Węgry były przecież zaborcami. Czegoś takiego zabrakło ostatecznie w polityce zagranicznej II RP, chociażby w kwestii współpracy z Czechosłowacją. Tam pomimo wspólnych przecież interesów zwyciężyły dawne urazy i głęboko zadawniona wrogość. Pora więc wyciągnąć wnioski z historii, również po to, by przyszli następcy Piotra Zychowicza nie pisali o dziejach nam współczesnych w kategoriach politycznej głupoty i braku jakiejkolwiek realpolitik.

 

Przemysław Mandela, redaktor naczelny portalu 10milionow.pl

10milionów
O mnie 10milionów

Portal 10milionow.pl gromadzi ludzi dla których sprawy Ojczyzny nie są obojętne, którzy interesują się historią najnowszą Polski i chcą wyciągać z niej wnioski oraz czują się odpowiedzialni za swój Kraj i jego obywateli. Jest to też miejsce, gdzie na nowo spotkają się ludzie opozycji demokratycznej z czasów PRL. Mamy nadzieję, że te „spotkania po latach“ przywołają wiele wspomnień, a ich utrwalenie na portalu uchroni je od zapomnienia. Portal 10milionow.pl nie jest projektem, który po raz kolejny wyróżni tylko liderów i przywódców opozycyjnych - to portal dla uczestników opozycji i organizacji podziemnych, którzy często anonimowo i bez rozgłosu, bohatersko walczyli o wolną Polskę. Utrwalając pamięć o tych wyjątkowych ludziach i wydarzeniach chcemy także pokazać, że wolność po roku 1989 nie byłaby możliwa właśnie bez tych milionów indywidualnych aktów patriotyzmu. Chcemy, by portal miał również charakter edukacyjny - planujemy szereg działań, które będą młodym pokoleniom przybliżać trudne wydarzenia z najnowszej historii Polski. Chcemy kontynuować tę sztafetę pokoleń, którą przed nami prowadziły pokolenia Polskiego Państwa Podziemnego, a później pokolenie "Solidarności".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka