10milionów 10milionów
1144
BLOG

Mandela: Brygada Świętokrzyska – rozprawa z mitami cz. I

10milionów 10milionów Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Masakra oddziału AL im. Bartosza Głowackiego we wsi Rząbiec, 8 września 1944 roku.

Do wszystkich żołnierzy walczących na ziemiach Polski!

Żołnierze. W okolicach Włoszczowy, w wiosce Rząbiec ósmego września banda knechtów krzyżackich, sługusów, płatnych żołdem prusackim napadła w zbrodniczy i zdradziecki sposób na oddział Wojska Polskiego. Atamański Bohun o kłach polakożerczych i ponury od nadmiaru zbrodni Ząb przy pomocy 2000 Niemców rozbroili żołnierzy i wymordowali waszych kolegów, waszych braci i ojców, którzy winni byli tyle, że walczyli o Wolność i Potęgę Polski. Pięćdziesięciu sześciu waszych żołnierzy pokrył partyzancki kurhan.

Tymi słowami zaczynał się tekst propagandowej ulotki Armii Ludowej, opisującej wydarzenia w pobliżu wsi Rząbiec w dniu 8 września 1944 roku. Kolportowano ją na Kielecczyźnie przez całą jesień. Masakra odbiła się echem w całej Polsce, a historia o atamańskim Bohunie o kłach polakożerczych i ponurym Zębie, którzy wraz z dwoma tysiącami Niemców podstępnie wymordowali kilkudziesięciu żołnierzy AL, żyje do dziś tylko w nieco przypudrowanej formie. Nie ma tam już mowy o niemieckim wsparciu czy krzyżackich knechtach na pruskim żołdzie. Te, nachalnie przesiąknięte propagandą komunistyczną epitety siłą rzeczy musiały zaniknąć w ciągu blisko 70 lat od tamtych wydarzeń. Zmienił się język. Zasadniczy wydźwięk pozostał jednak bez zmian. By się o tym przekonać wystarczy poszukać jakichkolwiek informacji  o wrześniowych wydarzeniach we wsi Rząbiec. Niemal na pewno trafi się przy tym na następującą, do bólu lakoniczną i pozbawioną propagandowych fajerwerków relację:

8.09.1944 r. Koło wsi Rząbiec, pow. Włoszczowa Brygada Świętokrzyska NSZ dowodzona przez Bohunaokrążyła oddział AL im. Bartosza Głowackiego, dowodzony przez Tadeusza Grochola i towarzyszący mu oddział partyzantów radzieckich. W wyniku walki zginęło 15, a rozstrzelano wziętych do niewoli 74 radzieckich partyzantów i 10 polskich skoczków spadochronowych - w tym rannych.

Przyjrzyjmy się jednak nieco bliżej zawartym w niej informacjom i odpowiedzmy sobie na podstawowe pytania o fakty.

Na początek przyjrzyjmy się terenowi całej akcji, bowiem Kielecczyzna jesienią 1944 roku nie była obszarem jednolitym pod względem sympatii politycznych dla poszczególnych frakcji polskiego podziemia. Stanowiła ona bardziej wielobarwną mozaikę, w której poszczególne wsie, niekiedy oddalone od siebie o zaledwie kilka kilometrów stanowiły zaplecze do działań całkowicie różnych grup zbrojnych. W samym rejonie Rząbca wraz z dwoma okolicznymi wioskami, ludność przejawiała tendencje lewicowe, niekiedy wręcz komunizujące. Nie jest, więc dziełem przypadku, że oddział AL im. Bartosza Głowackiego, któremu przewodził Tadeusz Grochola ps. Tadek Biały zjawił się w tej okolicy, przechodząc z Miechowskiego, gdzie ze względu na wrogą postawę miejscowej ludności okrył się fatalną sławą, działając niemal w sposób bandycki. Nowy teren działań był dla żołnierzy Tadka Białegonieco bardziej przyjazny, chociażby ze względu na fakt operowania w tym rejonie innego oddziału AL, pod wodzą Stanisława Olczyka pseudonim Garbaty. Nie oznacza to jednak, że cała okolica była równie przychylna AL. Dla przykładu sama Włoszczowa był już istnym bastionem AK, a ziemie położone nieco bardziej na północ z miejscowościami Oleszczno i Lasocin na czele wybitnie sprzyjały partyzantom z NSZ, stanowiąc naturalną bazę dla żołnierzy porucznika Władysława Kołacińskiego pseudonim Żbik.

Cel, dla którego partyzanci AL ze zgrupowania im. Bartosza Głowackiego znaleźli się akurat w tym miejscu również nie jest tajemnicą. Było nim nawiązanie łączności z grupą radzieckich skoczków, dowodzonych przez kapitana NKGB Iwana Karawajewa, wspierany przez dezerterów z niemieckich oddziałów pomocnicznych SS-Wachtmannschaften. Zadanie jakie wyznaczono Sowietom odgadnąć bardzo łatwo. Oprócz infiltracji niemieckiego zaplecza na potrzeby zbliżającego się frontu, miały one rozpoznać struktury podziemia niepodległościowego na tych terenach i przygotować grunt do jego całkowitego zniszczenia w momencie kiedy cały obszar znalazłby się pod jurysdykcją NKWD. Był to sprawdzony scenariusz działań dla radzieckich oddziałów partyzanckich przerzucanych za linię frontu na obszar innych okupowanych przez Niemców krajów. W przypadku Polski doskonale sprawdził się, np. na Kresach Wschodnich.

Mając na uwadze, że oddziały AL znajdowały się stanie niemal otwartej wojny z NSZ, których dowództwo w przeciwieństwie do AK wyznawało zasadę dwóch wrogów idei niepodległej Polski, nie bawiąc się w konwenanse pokroju sojuszników naszych sojuszników oraz w miarę niewielki teren na jakim operowały zgrupowanie Tadka Białego i Brygada Świętokrzyska było jasne, że raczej prędzej niż później musi dojść do starcia. Wydaje się, że zdecydowanie bardziej parli do niego podkomendni majora Antoniego Szackiego Bohuna, który nie tylko dysponował znaczną przewagą liczebną - Brygada liczyła blisko 1000 żołnierzy - nad okolicznymi siłami AL, ale traktował je jako śmiertelnie niebezpieczny element sowieckiej agentury.

Do nieuchronnej konfrontacji obu zgrupowań doszło 8 września 1944 roku. Jej preludium stanowiło zatrzymanie przez partyzantów AL 9-osobowego patrolu złożonego z żołnierzy NSZ, pod komendą plutonowego podchorążego Franciszka Bajcera pseudonim Sanowski.

Sam Tadeusz Grochola tak po latach opisywał to zdarzenie:

Nad ranem 8 września zgłosiło się do mnie dwóch rannych partyzantów AL, meldując, że zostali znienacka ostrzelani. Już świtało, gdy spostrzegłem ludzi ubranych w mundury Wojska Polskiego. Moi żołnierze doprowadzili dziewięciu z nich - okazali się eneszetowcami. Jeden z nich zdołał zbiec i najpewniej zameldował dowództwu o naszym pobycie, gdyż zaraz nastąpił napór sił wroga.

Tadek Białyoczywiście nie wspomina, że zanim nastąpił ów napór schwytani żołnierze zostali rozbrojeni i poddani torturom na okoliczność wydobycia wiadomości o miejscu stacjonowania reszty sił NSZ. Podkomendnym plutonowego podchorążego Bajcera rozkazano kopać sobie groby, a jego samego przywiązano do drzewa i długo męczono, by wyjawił interesujące Karawajewa informacje. Zanim Sanowskizdążył cokolwiek powiedzieć, żołnierze AL i towarzyszący im Sowieci sami mogli przekonać się o sile i bliskości stacjonowania Brygady. Na wieść o pojmaniu patrolu do akcji natychmiast ruszyły główne siły Bohuna: 202. Pułk Piechoty Ziemi Sandomierskiej uderzył bezpośrednio na obóz komunistów, a 204. Pułk Piechoty Ziemi Kieleckiej odciął im drogę odwrotu. Dysproporcja sił była olbrzymia bowiem do walki przeciwko partyzantom AL stanęło blisko 800 żołnierzy NSZ.

Zgrupowanie Tadeusza Grocholi wraz z członkami oddziału Karawajewa znalazło się w okrążeniu i mimo przewagi w uzbrojeniu zostało po niecałej godzinie walki kompletnie rozbite. Części żołnierzy AL wraz z samym Tadkiem Białym oraz Iwanem Karawajewem udało się uciec i przedrzeć do zgrupowania Garbatego. Reszta, która nie poległa w walce poddała się.

Na tym w zasadzie kończą się fakty, a zaczynają mniej lub bardziej rzetelne domysły podparte argumentami jednej i drugiej strony, których narracja dalszych wydarzeń wyraźnie się od siebie różni. Przyjrzyjmy się zatem obu wersjom.

Wersja Armii Ludowej

Pomijając już fakt rzekomego udziału w walce obok sił NSZ mitycznych 2000 Niemców, rozbieżności zaczynają się już w najistotniejszych kwestiach jak chociażby ogólnej liczebności oddziału, który brał udział w boju pod Rząbcem. Tadeusz Grochola w swoich relacjach wspominał, że w skład jego zgrupowania wchodziło ponoć 230 żołnierzy, a Iwan Karawajew dowodził dodatkowo 120 skoczkami radzieckimi. Jednakże jego słowom nie dają wiary nawet inni komunistyczni badacze wydarzeń z 8 września, jak na przykład Mieczysław Migacz, według którego oddział im. Bartosza Głowackiego był zdecydowanie mniejszy. W rzeczywistości partyzanci Tadka Białego razem z Sowietami Karawajewa nie stanowili siły większej niż 120-150 żołnierzy.

Zgodnie z szacunkami AL w walce poległo 16 partyzantów, a 32 pozostałych wraz z 74 radzieckimi skoczkami dostało się do niewoli. Spośród nich rozstrzelano 74 osoby, a kilku radzieckich oficerów i radiotelegrafistów przekazano w ręce Gestapo. Trudno nie dostrzec tu pewnego informacyjnego chaosu co do faktycznej liczby zamordowanych komunistów. Pierwsza wersja, jeszcze z jesieni 1944 roku mówiła o 56 zabitych, późniejsza będąca szacunkiem historyków czasów słusznie minionych zwiększyła tę liczbę do 74, a ta żyjąca do dziś swoim życiem w internecie, głównie na portalach poświęconych piętnowaniu faszystów i kolaborantów z NSZ mówi już o 84 pomordowanych, wśród których pojawia się nagle 10 polskich skoczków spadochronowych (sic!).

Wersja NSZ

Zgodnie z meldunkiem sporządzonym po walce przez jednostki Brygady biorące udział w boju pod Rząbcem, który może być o tyle bardziej wiarygodny, że został przygotowany przez ludzi, którzy pozostali na miejscu, przez co mogli zdecydowanie dokładniej oszacować straty przeciwnika, w wyniku starcia zginęło 34 partyzantów AL, rannych zostało 30, a do niewoli dostało 67 podkomendnych Karajewa oraz 40 żołnierzy oddziału im. Bartosza Głowackiego. Co ciekawe tutaj także pojawiają się pewne nieścisłości.

Kapitan Jerzy-Jaxa Maderski pseudonim Kazimierz, późniejszy dowódca 6 kompanii II batalionu 202. Pułku Piechoty Brygady tak wspominał cały bój z 8 września:

Po zakwaterowaniu Brygady, kapitan Step [kpt. Henryk Figuro-Podhorski, dowódca I batalionu - P.M.] wysłał patrol pięciu ludzi pod dowództwem plutonowego podchorążego Sanowskiego (Franciszek Bajcar) po żywność (...) Natychmiast ich rozbrojono i zaprowadzono do Białego. Ten słysząc kogo mają, zaczął ich bić, kopać i dał rozkaz do rozstrzelania. Kazano żołnierzom kopać groby, a dowódcę ich patrolu przywiązano do drzewa, znęcając się nad nim, gdyż nie chciał odpowiadać na zadawane mu pytania. (...) Stojąc pod drzewem Sanowskizłożył ślubowanie Bogu, że jeśli się uratuje to zostanie księdzem. Jego modlitwa została wysłuchana. Zdołał uciec. Rozpoczęła się walka. Otoczeni z kilku stron Rosjanie poddali się. Brygada miała 8 zabitych i czterech rannych. Wzięliśmy około 200 jeńców.

W kwestii samych jeńców i ich losu więcej pisał porucznik Jerzy Celiński pseudonim Gnat:

Spora ilość Polaków, którzy chcieli dołączyła do Brygady [oficjalnie było ich 13 - P.M.]. Zostali rozrzuceni po wszystkich kompaniach. 72 Rosjan w tym jeden Niemiec -komunista zostało zabitych. Kompania Lamparta [podporucznik Jan Wódz, dowódca 1 kompanii I batalionu] i Boruty [porucznik Wiktor Dziubiński, dowódca 2 kompanii I batalionu] pilnowały ich gdy jakiś prowodyr dał hasło do ucieczki (byliśmy w lesie, było bardzo ciemno i padał deszcz). Mieliśmy wszyscy broń maszynową. Może 2-3 zdołało zbiec. Reszta poległa.

Zgodnie z raportami podczas tej chaotycznej strzelaniny, w wyniku której poległa większość wziętych do niewoli komunistów zginęło 3 żołnierzy Brygady a 3 dalszych zostało ciężko rannych.

Na ile prawdziwa jest wersja z próbą ucieczki - trudno orzec. W zasadzie można w nią wierzyć bądź nie. Jednakże w obu przypadkach należy pod uwagę wziąć następujące okoliczności:

Po pierwsze:

W relacjach obu stron liczba zabitych czy to w wyniku próby ucieczki czy rozmyślnego działania żołnierzy Brygady, oscyluje wokół liczby 74, a więc pokrywa się niemal całkowicie z ilością wziętych do niewoli radzieckich żołnierzykapitana Karawajewa. Nie może być więc mowy o zamordowaniu ani 56 polskich partyzantów ani tym bardziej jakiś abstrakcyjnych 10 polskich skoczków. Same raporty Brygady wspominają o rozstrzelaniu zaledwie 4 żołnierzy AL, którym udowodniono działalność o charakterze bandyckim i skazano na karę śmierci w wyniku postanowienia sądu wojennego.  Resztę wziętych do niewoli AL-owców albo wypuszczono albo wcielono w szeregi Brygady.

Po drugie:

Zgodnie z doktryną przyjętą przez NSZ od samego początku wojny na równi traktowano jako wrogów zarówno Niemców jak i Sowietów. Wynikało to nie tylko z doświadczeń września 1939 roku, ale i dużo większego realizmu politycznego NSZ względem Związku Radzieckiego. Z dzisiejszej perspektywy, wiedząc jakie konsekwencje przyniosły AK rozpoczęcie Akcji Burzaczy decyzja o wybuchu Powstania w Warszawie, a także dostrzegając niesłychaną naiwność w relacjach z sojusznikiem naszych sojuszników - trudno takiej postawie nie przyznać racji. Biorąc także pod uwagę fakt w jakim celu podkomendni Karawajewa znaleźli się na Kielecczyźnie (i jaki stanowili element) nawet celowe rozstrzelanie ich jako elementu agentury wrogiego z perspektywy NSZ państwa nie powinno być zestawiane ze zbrodnią na jeńcach wojennych.

Po trzecie:

W warunkach wojny partyzanckiej nie jest możliwetrzymanie tak wielkiej ilości jeńców ze względu na trudności natury aprowizacyjnej oraz logistycznej, polegającej na ich trwałej izolacji. Możliwe jest  jedynie ich wypuszczenie, które w przypadku radzieckich skoczków nie wchodziło w grę ze względu na charakter działań w jakim znaleźli się na terenie operowania Brygady Świętokrzyskiej.

Kiedy weźmiemy pod uwagę wszystkie wymienione w powyższym tekście aspekty dotyczące tak samych podkomendnych pułkownika Antoniego Szackiego Bohuna jak i wydarzeń jakie miały miejsce 8 września 1944 roku w okolicy wsi Rząbiec, może się okazać, że głównym problemem nie jest to w jaki sposób postrzegamy działania Brygady Świętokrzyskiej NSZ, ale to w jaki sposób postrzegamy jej przeciwników w tym boju - AL oraz dywersyjne oddziały radzieckie skierowane na Kielecczyznę w tym czasie. Czy traktujemy je jako wrogów szeroko pojętego podziemia niepodległościowego i legalnych władz Rzeczpospolitej w Londynie, którymi byli w rzeczywistości czy też za wszelką cenę staramy się ten fakt zignorować, zasłaniając go frazesami o wielu drogach wiodących do wolności?

Być może tutaj leży sedno całego problemu i źródło kontrowersji jakimi obrosła nie tylko Brygada Świętokrzyska, ale i całe Narodowe Siły Zbrojne?

Przemysław Mandela, redaktor naczelny portalu 10milionów.pl

 
 
 
10milionów
O mnie 10milionów

Portal 10milionow.pl gromadzi ludzi dla których sprawy Ojczyzny nie są obojętne, którzy interesują się historią najnowszą Polski i chcą wyciągać z niej wnioski oraz czują się odpowiedzialni za swój Kraj i jego obywateli. Jest to też miejsce, gdzie na nowo spotkają się ludzie opozycji demokratycznej z czasów PRL. Mamy nadzieję, że te „spotkania po latach“ przywołają wiele wspomnień, a ich utrwalenie na portalu uchroni je od zapomnienia. Portal 10milionow.pl nie jest projektem, który po raz kolejny wyróżni tylko liderów i przywódców opozycyjnych - to portal dla uczestników opozycji i organizacji podziemnych, którzy często anonimowo i bez rozgłosu, bohatersko walczyli o wolną Polskę. Utrwalając pamięć o tych wyjątkowych ludziach i wydarzeniach chcemy także pokazać, że wolność po roku 1989 nie byłaby możliwa właśnie bez tych milionów indywidualnych aktów patriotyzmu. Chcemy, by portal miał również charakter edukacyjny - planujemy szereg działań, które będą młodym pokoleniom przybliżać trudne wydarzenia z najnowszej historii Polski. Chcemy kontynuować tę sztafetę pokoleń, którą przed nami prowadziły pokolenia Polskiego Państwa Podziemnego, a później pokolenie "Solidarności".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura